"Świąteczna gorączka"

Zazwyczaj przed wybraniem odpowiedniej książki do przeczytania, sugerujemy się trzema etapami wyboru:
1.    Okładką
2.    Tytułem
3.    Krótkim zarysem fabuły na końcu książki
Z tego właśnie względu wybrałam pozycję, zupełnie mi nieznanej autorki do przeczytania w rytmie „świątecznej gorączki”. Pomimo, iż okładka sugeruje nam, że opowiadanie będzie emanowało seksem, niczym erotyk Blanki Lipińskiej „365 dni”, to w środku znajdujemy nie tylko sceny wycięte z pornosa, ale mamy również styczność z intrygą, zazdrością, nienawiścią, miłością i cudowną walką z czasem. Czyli coś, czego większości pseudoerotykom po prostu brakuje.
O ile książka „Świąteczna Gorączka” Mai Damięckiej jest debiutem autorki, o tyle jestem zaciekawiona jej kolejnych twórczości na dziale literatura obyczajowa. Fabuła powieści z czasem jest lekko zawiła, ale przyjemnie się ją czyta. Bohaterowie natomiast serwują czytelnikowi masę sprzecznych emocji. 
Gdy zapoznałam się z opisem głównego bohatera pomyślałam, że jest to często powielany, szablonowy przykład seksownego badboya, próbującego „zaliczyć wszystko co się rusza”. Natomiast literacka kreacja Sary (tak ma na imię główna bohaterka książki) jest dynamiczna i niejednokrotnie doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Z początku twardo stąpająca kobieta, znająca swoją wartość, z czasem mięknie niczym rozgotowane kluseczki, przeobrażając się w życiową frustratkę- zazdrośnicę. Przykład nieciekawy, prawda? 
Jednakże niech Was nie zniechęca opis, gdyż książka dzięki temu właśnie zaskarbia sobie swoich miłośników. I o ile ja- woląca kobiety z charakterem nie spisałam jej na straty, to musi zawierać w sobie te magiczną moc. Zmianę kreacji bohaterów bowiem nadrabia ciekawymi zwrotami akcji i samą w sobie przemianą charakterów.
Najbardziej w całości jednak zapadła mi scena końcowa, gdy główna bohaterka niczym Danuta Stenka z filmu „Nigdy w Życiu” igra z czasem, aby naprawić błędy przeszłości lub niczym Agnieszka Więdłocha z „Planety Singli” krzyczy na lotnisku „bomba”, aby zwrócić uwagę ukochanego i powstrzymać zbliżającą się katastrofę, narażając tym samym swoją reputację na szwank. Podane przykłady nie spoilerują książki, spokojnie,
Niestety ze względu na fakt, iż jest to debiut Pani Mai, nie mogę odwołać się do wcześniejszej jej twórczości, a zestawienie ze sobą dwóch autorów o różnym doświadczeniu pisarskim uważam za nie fair. Dlatego z zaciekawieniem czekam na kolejną pozycję na dziale literatura obyczajowa Pani Maju. Oczywiście wiadomo drodzy Czytelnicy, że nie możemy oczekiwać, że zaczynająca swoją karierę pisarską autorka stworzy powieść podobną do „365 dni” Blanki Lipińskiej, „Pięknego Drania” Christiny Lauren, czy też „Wbrew Zasadom” Samanthy Young, które stoją obok siebie na półkach księgarni. 
Dajcie znać, czy podobał Wam się wpis. Jest to moja pierwsza recenzja, a mam mnóstwo ciekawych pozycji książkowych godnych uwagi, dla których opinią chętnie się podzielę.
Jeśli zainteresowała Was moja opinia to z przyjemnością zachęcam do zapoznania się z literaturą.

Paulina.

Komentarze

Anonimowy pisze…
Rewelacyjna recenzja! Zachęciła mnie do zakupu książki! Pisz dalej, masz talent! Pozdrawiam. M.B.
myway pisze…
Dziękuję za ciepłe słowa. Cieszę się, że zachęciłam Cię do zapoznania się z tą książką, bo warto! Zapraszam do zaglądania na mojego bloga.
Pozdrawiam, Paulina.
Anonimowy pisze…
Paulinko, świetny wpis! Bardzo interesująca recenzja, aż nabrałam ochoty na przeczytanie książki Pani Mai Damięckiej. Czekam na kolejne wpisy :)
D.W.
myway pisze…
Dziękuję za ciepłe słowa ☺️ z pewnością pojawia się nowe recenzje już niebawem ☺️